Julian Priester
Tym razem będzie o jednej płycie. Trudniejszej w odbiorze niż dotychczas prezentowane w tym cyklu.
To, że jednak można się w niej zakochać (jestem tu przykładem) nie dziwi. Nazywa się "Love Love".
Nagrana została przez zespół pod dowództwem amerykańskiego trębacza w roku 1973. A trębacz nazywa się JULIAN PRIESTER.
Płyta zawiera tylko dwa rozbudowane nagrania, wiec będąc fair wobec zasad grupy w komentarzu znajdziecie link tylko do jednego z nich, tego rozpoczynającego album.
Julian Priester okres jazz-rockowego doświadczenia miał relatywnie krótki. Ot, kilka początkowych lat siedemdziesiątych, na początku w formacji Herbiego Hancocka, a później dwa albumy na własny rachunek.
Do nagrania albumu "Love Love" zaprosił kilku muzyków, wśród których wymienię gitarzystę Billa Connorsa, znanego również z Return To Forever oraz speca od syntezatorów Patricka Gleesona nagrywajacego z Herbie Hancockiem.
Ciekawostką jest fakt, ze sekcja rytmiczna zagospodarowana jest w różnej części albumu przez różnych muzyków.
W pierwszym nagraniu pełni ona generalnie rolę tła dla przeróżnych dmuchano-klawiszowych improwizacji, niemniej to właśnie jej zasługą jest wprowadzenia słuchacza w słuszny trans.
Album leniwie się rozkręca i mimo, ze ostatecznie nie eksploduje, znakomicie wciąga.
Drugie nagranie jest z początku zdecydowanie mniej uczesane, to miejscami wręcz jazzowa awangarda i stawia spore wyzwanie mniej zaprawionym fanom gatunku, ale już od ok 8mej minuty wraca rzeczy porządek, pojawia się czytelna struktura i robi się sympatycznie.
Spróbujcie zmierzyć się z tą płytą. Na przymiotnik 'progresywna' muzyka zasłużyła również takimi nagraniami.
